nie pytaj mnie jak smakuje morze
bo powiem, że musiałbym dźwignąć
słońce a tu nie ma żadnego promienia
nadziei
żadnych bogów prócz tych, które
mam cudze przed Tobą
będziemy praktykować życie na dwu
biegunach w austeriach fal
ale bohaterzy kreowani mimo woli
mówią głosem dziesięciu
i liryczna powierzchnie nieba badają
stosami prawd
ułamków z gałęzi bezbronne kamyki
spadający monolit pewnego dnia o pewnej
godzinie… w tym tygodniu pęd ucieczki połączy się z nowym życiem agrafka
w pewnym sensie należąca do cudzej
butoniery
wklęsłe skupienia stany
nie pomieszczą wyładowań
atmosferycznych
wiem jak smakuje deszcz
i cień gałęzi pod ciężarem zgięta
w domu pojęć mały remanent
nieczynne do odwołania
stopy obmyła liczba
najbardziej niepoliczalna