powiedzmy że posiadam milion ciężkich wieczorów
bagaż z wyżynami człowieczeństwa
o różnej niedoskonałej gęstości
pilnuję się bardziej bo wiem że śmierć jest obywatelką
mórz mówią: osiągnięcie wierzchołka to połowa lecz droga do niego
to całość
inni tworzą siebie zdobywając góry te niższe
to nic odrywam plaster z wierszem od ręki rwących się promieni
słońce i dłonie po godzinach
ma pewne inicjały wspólne z małżonkiem wiatrem
dzisiaj minuta samotnych skrzypiec z duszą o miasto uderza kurz
poszum moją kieszenią bo…
pełne zaćmień wślizgnie się w nie biały wiersz poruszy wargi
pomiędzy a ziemia wybaczy tarczę do szlifowania talentów
©