* * *

starań moich siła upadła
na wierchowej dolinie niezamieszkałej przez czerw
na poddaszu odrywają się od śmiechu guzy
przywołanych wspomnień

kaszlące echo
jeszcze raz powinieneś urządzić jego stypę
rak strawił pierwsze ludzi domy
a gładziłem jej usta i piersi całą noc
wypluwając popołudnie z mgły zrodzonych elegii
w skutkach z jakimi dotąd nie spotkał się świat

jest chleb na zakwasie
modlę się za mojego ojca i czy on
który teraz łamie i spożywa chleb
był naprawdę jak okręt pod komendą Jazona?

okręt z rzęsami przedłużonymi lampą
mówią: odpędź od siebie świat doskonały!
bo siła jego może stanowić
o nocy i dniu

zapomniałeś o naturalnym upływie czasu
– tam szczątki mej twarzy co przydarzyło się złego
– zapomniałem całując się ze snem otwartem
teraz jesteś kamieniem na kamieniu

imię twórcy ran zapamiętały wzgórza
zostaw awizo
do ulubionego wiersza
między naszym Nowym a naszym Starym
ciałem o których dla nas już nie będzie
mowy

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.