dni przyniosły najgorsze co mogły przynieść
a tu jeszcze kilka chwil do zimy
dajmy tym chwilom nacieszyć się sobą
ciesz się późny wnuku
i wierz w to co będziesz czytał
być może zabezpieczymy twoje chwile, by nie było roszczeń o sen
by mieć dowód istnienia pór roku
ty będziesz werblem – ja struną
rysa na jego ciele szpeci kryształ i swego rodzaju
stronniczy w błędzie pomiaru
i „choćbyś zabił poetę, to narodzi się nowy”
święci zająkną się światłem świecy
my wyżej wymienieni będziemy ćwiczyć palce
by wyżej i wyżej
zaniosło nas licho zaraz po tym jak oznajmią, że to koniec włóczęgi
po świecie gdzie dach nad głową
i postój taksówek
nie uciekniesz od wojny domowej
i domowego ciepła
domowe rewolucje tak jak wypieki to świetny przepis na udane życie
uciekając z miejsc wypadku
zgubisz cień wychylający się z kieszeni
tysiąc stron sklejonych papilarnym
tuszem
urwanych poczęć, zarzucę kotwicę w lipiec i maj
by trzydzieści było jeden
jakby to było co najmniej istotne, w którym kącie świata siedzisz
i w jakim momencie Dziadów jesteś o kosztach nie wliczonych
w ratę lat przestępnych