Sit tibi terra levis
Niech ci ziemia lekką będzie.
~Marcjalis
Dotyk popiołu i marzenia błędów ludzkości przeżywanych na nowo, ‘kiedy nieomylna uczysz się czytać i pisać’, w tym jednym powodzie do miłości – ogrzewają się dłonie krajobrazy serca, mam wielką moc czynną i bierną uwielbienia and I will always love You – pamiętam kiedy z północy runął, jak wprowadzenie jutrzni w rozstępujące się zdania i hieroglify – łakoma reda, u stóp góry Ararat, oniryczny dom.
Przechodząc na ty z przeklętym głodem, jeśli zapytają –
odepchnięty przez świat, pouczony chrztem, rwąca rzeka przedmiotów – wybrane i nowe cztery twarze kwadransa – pięciu oceanów. Nie chcą nam oddać krwi, ani szpiku…
powiedz, rabbi ukryty w tobie epilog, krzyż – mówią kapitały, na targach, gdzieś w przyportowej starówce na bazarze, pomiędzy wiekiem nowożytnym, a staroświecką tradycją? daj mi bliźniactwo czereśni…
Kiedy wiatry powiedzą, że jeszcze mogą się na coś przydać w momencie zapatrzy się wiersz na drzwi zamykane tysiącem zamków. W progu pozostanie szczelina innej rzeczywistości i my, którym odjęto od nosa pokarm i cień choćby posmaku tłumaczeń…
Pośpiesznie zdejmuję linie papilarne z dłoni – orlich oczu – na cztery strony świata wysłany sygnał dobrej nowiny, kocham cię rufo – od dziś będziemy udokumentowani – sumienie Wełtawy, a na brzegach kra, na niebie dym z komina i liść pewien swojego przemijania?