wedle prawa uśmiechu dobranoc
w świtach oczytania
jeszcze – poezja o krótkiej dacie ważności
w palenisku z dnia na dzień zimą jest przemoc
w naszym obozie,
proste dziećmi milczenia
Ofelio jakże radosna i piękna mam twój granat w ręku
nim wybuchniemy szczęście moje wszak szczęściem możliwym naszym
moje i psalmy moje przytomne
obecne niepewne jak pobożne losy
przybyłych zza Sprewy
odmierzone kroki, bo celem moim nie jest dojść ale iść
mam sposób wszystkiemu podołam
sprostać poddać pod nieznaną
niepewność
dopuścić się zapomniany
lecz nie do zapomnienia niepamiętny
bo w licznych przekładach oceanicznych
marzeń nie powtórzy się Ofelio nikła
sekunda godzina doba ani nic co
dramę tka na postanowienie nieprzekraczalnych
walnych wstąpień do teatru wiosny