Zamykają oczy
rzeczy widzialne i niewidzialne
dług doczesnej Palestyny
i zadośćuczynienie Izraela
wyrównam dziś te krawędzie, którymi informatyka zajmuje się od zawsze
Zamykają oczy na rozejm i podbój
my ludzie chcielibyśmy
bochenek z pieca Marii
wodę z beczułek nad którymi był tylko gwiazdozbiór
wiarę silną, jak poryw wiatru
Tu, ani też dylematu
miłość zapowiada się nad głowami
gdzie nie ma młodości – nie ma starości
jest tylko nić którą
ujarzmia światło – mam romans z pewnym księżycem
z wiekiem żółknąc, czasem rozrywając
Na tej nici wiszą drobiazgi i rzeczy poważne
dziś mijam San Francisco od strony północnej
w bramie o wysokości siedmiu dni
odkładam wdzięk i pióro – opuszczam ręce
miłość moja zwodzona gniecie w uda
Syn twój wybacza wszystkim dobrym łotrom
a rzeka wyje w niebiosa
że jakaś para majaczy w duecie albo nawet tercecie
że choć wygasła planeta to cała paleta
gwiazd zmusza do wysiłku
Odpowiedzi na podstępne pytanie na śniadanie
ruin z lepszego świata