Włócznią przebijasz dobę na dwoje dnia
chciwa wypalasz srebrne łzy
Kocham wiążącą nas wolą ciała
wzrok twój przeszywa ubogie pełnie
to jest lepsze – pewnie, że lepsze
bo wiem jak otrzeć się o błysk
ubiegam dobę, równonoc i przesilenie
Pajęcza sieć starca – będąc jak deszcz
– słowny i niezgłoskowy
Nie milknij, bo niewiele brakuje
a muszą wrócić miecz Damoklesa
jakiegoś Anno Domini wybacz:
Skradnę litery poranka obowiązkom i prawom
Wątp w tego, który jest pierwszy
wierz w nieodkrytą wydolność,
A poniżone przez Z bezwstyd mojego wyznania
upokorzenie we wnętrzu góry
gdzie widzę ogień Tysiąca i jednej nocy
Zwalczam burzę wtedy, kiedy?
pójdziesz drogą ubitą przez wąwóz pełen smutku
Kosmyk włosów i twórcze zapobieganie
wysiłku litery, która zaskakuje,
bawi i zachwyca, zadziwia i wzrusza