Od pewnego czasu na wzgórzu przepaści
port lotniczy Frankfurt nad Menem
pokrywasz żywiołem deszczu
Twoje ręce słodkie, niewinne
splatają się z moimi tworząc
zapomnianą etymologię słów „Kocham Cię”,
które tracąc swa moc w zderzeniu gdyby-światów
Są niczym maszt łopoczący w czasie cyklonu
są niczym lecąca do nieba
biała mewa rozkruszająca puenty powietrzne
Są niczym baśnie czytane
Tysiąca i jednej nocy, uprzejmie dziękuję –
o powrót dotyku bilecika więzy nasze uparte na zbliżenie
Ty, który jesteś i nadałeś mi imię
Ty, która byłaś – rozbłyśnij
jesteś moją gwiazdą
w oddali tylko szept. Kto wie?