na polu powszedniego sprzeciwu
występując przeciwko państwu
sygnowałem swoje rzemiosło
biegły w obliczach płomienia, cienia zachwyt
upartość solenizantki snu, a wilczy bilet
w miejscach niebyłych, jestem wciąż
na czarnej liście położony podpis
a liście tego roku już opadły –
zostały kasztany powabne brązowe
zarażony wolnością o Boże,
mam apetyt wrócić do lat młodzieńczych
przystanąć na środkach artystycznego
wyrazu –
w które zaplątani oszołomieniem
twarzy grymasu, słów ostatnią
partię rzucam w faktyczny świat –
korzeń i korona jako źródło
nie spadnie z pnia co najwyżej kolba
rozbije się o asfalt, a ostatnia zwrotka porwie
z nurtem ziarno grochu oraz aplauz, a ty?
wyrwiesz nocy nerw – kiedy staję
na baczność mówi do mnie: generale
a priori, a przecież nikt nie wybadał
nikt nie usłyszał nikt nie powiedział,
że mowa związana to truizm jak
pierwszy z apostołów
nie zginiesz nie nabierzesz męczeńsko
wody w usta, kiedy łódź poezji dryfuje
na zamkniętej teorii – ty jak macka
pijącego nektar tej nocy ustajesz
w milczeniu