czytam ciebie pisaną lękiem
w podróży przez języki kolory skóry obyczaje
w wspólnej wierze jest nasza przyszłość
dlatego oskarż mnie o ponaglenie
ważą się splendory zmiennego wiatru
bez orzekania winy
nazwij mnie prekursorem małych kroków
bo uczę się błędów ludzkości od raczkowania
bo tylko na tej przystani może osiąść nasz podmiot
bywało i tak, że głowę odwracałem od krzyża
bywało i tak że z obcą poezją zbliżały się me usta
patrzyło się oczy meduzie
na łóżkach wystawnych i sutych
będziemy kłaść do snu glicynie
i współodpowiedzialnie kneblować usta policjantom barów
na naszych oczach umierają komety
i rodzą się świątynie braw
arbitraż całego życia zamienia się
kilkoma grudami piasku przykrywając seans życia
byłeś dobry – wieczności powiedzieć:
chwilo trwaj!
Stary wiersz, ale wrzucam.
LikeLiked by 1 person