Przemęczony lichwiarz

Wiedziony aleją zasłużonych
Widzę umiejące mówić pastele
Umiejące słuchać jasności promieniste
Umiejące śpiewać klinkiery – ucha igielne
Umiejące czuć serca i rozumy oczy meduzy
Pożądać ciała egzystencjalne tatuaże

Bo brakło mi fartu w pospólstwie dłoni
Grzesznych od nie – dotykania
Czystych od dzielenia po równo, już jest półton północny
Spracowanych od założenia pierścienia

Wedle spraw ziemskich
I duszących w sobie ducha siły sprawczej?
Bo skłębiono chmury w pudelku z zapałem
Mając umiejętność czekania na węgiel kamienny

Grania na nerwach, a puszczono parę, której przeznaczenie to zupełnie nie dwójkowy system
Ale mam chęć dołożyć do pieca drzewo twarde
Choć w tartaku nie byłem stulecia
Od innych słojów zacząłem śpiewać kołysanki jaźni
Ubranej w niecodzienność, rozebranej w powszedniość
Umartwionej wszystkim, odpoczywającej po niczym

Modlę się słowy jazzu, ale nie znam rytmiki ciał
Bo zepchano moje dygresje na sam koniec
Przed kropką
Choć zamiłowanie do braci mniejszych pozostanie na zawsze

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.