zdzieram z siebie tytaniczną pracę
karmię postępem i hamulcem
wędruję ku pokrzepieniu jutrzejszego dnia
gdyż wiem o skansenie wiary
w ostatnim telefonie zza oceanu
są barwy o odcieniach szarości
zasuszony czekaniem ubieram szaty prawa
by już więcej umieć mówić:
(dniem zapoczątkowałem erystykę
– sztukę prowadzenia sporów), ale –
drzewa mając korzenie cztery razy większe od korony
dociekają sedna bytu – igram ze snem
odmłodniałem gwiazdą,
odziedziczyłem księżyc, który mi świadkiem:
„krejzy, krejzy it’s my life”