Warszawa

Dałaś mi siłę tworzenia wezbranej fali, spokoju piasku, tu jęki rud miłości. Tu brak brzegu – tu bezkres publikacji kompletnej, tu aliści spojrzysz – nie ujrzysz: wschodu, gdyż ten porzucił wóz z Gwiazdą Polarną. Twe usta czerwone, to krzyż, Twe oczy niebieskie – utopiłem w nich wyrzeczenie, Twój uśmiech – szklany dom, Twój dotyk – zesłanie do Raju, wąwóz nenufarów lęgowisko.

Spojrzenie – zniewolenie prawdą utrzymaną w palarni braw: umowa o dzieło zbawienia…

Znam przyjemności zupełne i przykrości odłamane księgami z rodzaju. Urodzony jutro, znasz wczorajszą śmierć – dzisiejsze ważenie słów… przed walką. Dziś sekunda w letnie wieczory: Jutro godzina w zimowe poranki: Nigdy wieczność w jesienne słoty: Zawsze wieczność we wiosennym szyku kwitnienia.

Dziesięć przykazań pełni – jedna wolność nowiu?

Przyswajam zło i dobro.

Nie gasną rumieńce Syren mego miasta, wola i ochota spełniona – o nazwie, bez nazwy, drogi ubite z dłoni ojca.

Wszystko jeszcze względne, choć już pewne jak stara Praga. Wypędzasz mnie i w miejscu trzymasz poetyko rozdarcia. Epiko luster, dramacie chóru anielskich miłości. Wiem, że stopy poranione, ręce spracowane, serce pełne…

Kluczy do nieba, a kłódka ziemi już zardzewiała monsunem, wyżem pojednania wszystkiego co jednolite i odmienne.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.