Stałem się Buddą w tragicznej masce. Oni nagle sobie przypomnieli, że jest Niebo. Chciano pokazać, że ja jestem taki sam… Tak mnie nienawidzono. Wcześniej powiedziano, że jestem głupi, żebym nie miał kolegów ani przyjaciół. I nie miałem, bo kto chciałby się przyjaźnić z głupim? Moja rodzina miała mnie za nikogo, dziewczyna żadna też nie chciała się ze mną poznać, zresztą nie ma się co dziwić, jak ktoś mnie pomówił, że jestem głupi, to która by chciała. Nie pozwolono mi pracować, chciałem się uczyć i pracować później, ale nie pozwolono mi. Wg ich skali byłem głupi, bo nie chciałem swojego życia oprzeć na kłamstwie i pieniądzach. Przy Bogu byłem zawsze, od samego początku. Modliłem się kilka razy dziennie, wiele razy we własnej psychice, we własnym wnętrzu. Bo tylko to dawało mi jakieś ukojenie. Skoro nikt nie chciał ze mną rozmawiać, to rozmawiałem z Bogiem. Jedyną osobą, która mnie rozumiała był mój dziadek świętej pamięci. Nie ma go już długo, a ja czuję się jakby koło mnie nie było nikogo. Tak jak w piosence… Za wszelką cenę chcieli pokazać, że ja jestem taki sam. Przykro mi, ale nigdy nie będę taki jak wy. Choćbyście mnie bili i głodzili, nigdy nie zapomnę o swojej przeszłości, ani dobru. Kazano mi się przyjaźnić z pijakami i ja nic nie mam do pijaków, ale nie mam z nimi tematów do rozmowy… Więc to nie mogło się udać. Stałem się prawdą, stanąłem po stronie prawdy i już zawsze tak zostanie…
Wszystkiego dobrego.