Wychodząc z teatru nie wychodzę z życia
Mam kreację z łez
i wymagam od siebie emocji prawdy i dobra
dialog wybija rytm spadającej kropli,
coś i ktoś uderza o bruk –
spektakularna nazwa, niedorzeczny brak zapaści
wszystkich widzów
Muszę i chcę ubrać się w krzyk pokolenia
by łatwiej ujarzmić spojrzenia
wargi nasycić
dłońmi nadać ciepło zmarzlinie
słowem już nigdy nie ranić, ona bolą bardziej od czynów
(u stóp twoich deska i scena – nienaganny świata szept)
Nie dopuszczę się, by
w imię jakiejkolwiek prawdy się nie wywyższać