zbiegłem w prawdzie fundacji złu
napinając cięciwę pierścienia słońca
zakosztowałem lawy z erupcji
synodu braw i soboru docierania myśli
w tym tartaku chleb i sól
witam Was!
upomniało się o mnie kolegium wytchnienia
może to pasja don Juana
i kongres przegłosował ustawę na temat mojej wiary w sprawiedliwy kurz
wahania nad wahaniem, pewności nad pewnością
krzyż pancerny tatuaż na mej duszy
prócz pędu w gniew wieczoru
i skradania na palcach reduty dnia
drwię z możności ulepienia nosa Pinokio, pójdę za nim –
napiszę do niego list (jak ten wielki)
odkocham się od księżyca –
mam lepsze ciała niebieskie
i zatrzymania ludzkich serc
w sztolni braw umieram na wycieńczenie wodą
śmiercią widnokręgu
zenitu kloszard zmył wszelkie pogłoski za barter z Gwiazdą Polarną
me przesilenie już dawno wydało wyrok na kurii galopujące placebo
obrońca syren mego grodu
- wyszczekani głosem swej epoki i pokolenia
- bezdomni promienni
- zdradzeni racją
- głodni miłości
- prowadzeni ku niebu
zacerowali lukę w prawie ostatecznej nagrody