Wspólne zatrzymanie serc

Jeśli mojego przypadku medycyna nie jest w stanie wyjaśnić
Otóż logicznie uzasadniam –
bywały stany zawału uczuć i zamachu stanu
jeśli kompendium wiedzy odbyło staż na salonach świata
na scenach świata widziano mnie, słyszano mnie
na scenach świata klaskano mi, sądzono mnie
wydano mnie i wietrzono zyski
Jeśli toczono kamień pod górę, który spadał, a jednak obracał się w ustach
ćwicząc milczenie to nie, a gdyby
tylko dar jesienny w postaci kolorów rdzennych

Jeśli Zbawienie dało mi:

siłę ponad siłę
miarę ponad miarę
miłość wedle cnót oraz honorów teologicznych roztrząsań i rozważań
a którędy wiedzie szlak do nazwy góry nieodkrytej?
Rozważam swoją śmierć na stronach świata
odczytuję zeznania sprzed wieków, które mają imiona i które są bezimienne
które straciły jaźń na wygonie z drzewem liczącym swe słoje

W myślach urodzaju, w kreacjach sztuki, w zapachu kwiatu
jeśli filozofia to z górnej półki
jeśli matematyka to teoretyczna
jeśli język polski to na stopach i zestrojach akcentowych
jeśli błąd to tylko w sztuce
jeśli geniusz, a żaden wydawca tego nie potwierdzi to?
jeśli Utopia to tylko święta
jeśli czary to na stosie
jeśli litania to na potrzeby wiersza
jeśli odkrycia to tylko w kobiecie
jeśli rząd to sprawiedliwy
jeśli nierząd nie w rzędzie

Jeśli wstyd to tylko po coś –
przeistaczam mgnienie oka i trzepot skrzydeł
w wieczność

gładzę twe włosy
licząc jeden po drugiem
na wspólne zatrzymanie serc

W czasach mojego pokoju

Kupiłem wieczne tykanie zegara
mam kult wskazówki w źrenicy
widuję północ i południe

Na wschód od Edenu dopływ rzeki
gdzie Erynie piorą wstrzymane pory,
a na granicy doby
dociera melodia z odtrąconej chwili –

minuty uczuć na przeznaczenie
głodujące godziny szczytu
w dochodzącej szóstej
Jak tu wstać i mierzyć się z datą?

Ryczałt, mym źródłem napędu – sprężyna

raczkującej sekundy –
z tarczą, czy na tarczy
w ostatniej godzinie bądźmy dorośli

Walka o prawdę

złożyłem tajemnicę w swoim imieniu
w swoim imieniu tajemnicę porzucę
dla imion wielu kultywuję pełnię mądrości
wyrzeknę się tajemnicy
wyślę ją do otchłani, by odbiła rykoszet jej miejsc bólu

wyczerpię, zaszczepię w tobie, zawieszę tajemnicę na wieszaku
gdzie wisi moje zdrowie i udręczony świt kurtuazją w relacji dni z nocą
i moje nie pochodzenie i niewygnanie
odstąpię tajemnicę poezji czystej i sielskiej
radca prawny obywatel tego, co między nami
odrzuci me odbycie tajemnicy w więzieniu snów nieba

której nie mam, a która doczekała się spadku

tajemnicy życia (od wschodu do zachodu)
tajemnicy śmierci
tajemnicy – co dalej po śmierci?
tajemnicy wzburzonej
odrzuconej od dobra
tajemnicy złej
tajemnicy uwłaszczonej westchnieniami chwil przeszłości

takiej, w której milczenie wymowne
i takiej, w której mowa oniemiała
takiej, dla wszystkich i takiej, dla nikogo

dla okraszonej porządkiem
tajemnicy pewnej swego dochowania
dla chaosu jej spekulacji
w drugiej przestrzeni lat
me fantazjowanie o czystości ducha już nie jest odległe

jest związane prawdą i tajemnicą
tylko sznur po środku, który nie puści ni litery
będzie powiernikiem swej
gospody w mieście bez imienia

w której walczyłem o prawdę, w której skapitulowałem,
a która się źle wychowała

Ti Amo

retrospekcja na pokładzie domu
za burtą oklaski rozbitkowie czynu całego audytorium świata czterech stron
zaczytania w pluralistycznym ustroju nieba
kurz majestatycznie osiada na klombach drzewnych łez

przedwczesne miauczenie
owłosione zwierzątko poranka budzi
sygnały z pulsujących gwiazd

nasze zagaje, koszary i morza wszystkie
nasze powojenne ruiny, nasze troski
nasze zauroczenia twym pięknem rys twarzy,
które niezdobyte i które do zdobycia

dziś na językach ognia budowla
z rys woskowych, oddycham molową tonacją,
gdyż smutno mi Boże

dla ciebie nów znowu zatrzymałem w źrenicy

Stoję dziś na najwyższym stopniu podium

zbiegłem w prawdzie fundacji złu
napinając cięciwę pierścienia słońca
zakosztowałem lawy z erupcji
synodu braw i soboru docierania myśli
w tym tartaku chleb i sól
witam Was!

upomniało się o mnie kolegium wytchnienia
może to pasja don Juana
i kongres przegłosował ustawę na temat mojej wiary w sprawiedliwy kurz
wahania nad wahaniem, pewności nad pewnością

krzyż pancerny tatuaż na mej duszy

prócz pędu w gniew wieczoru
i skradania na palcach reduty dnia

drwię z możności ulepienia nosa Pinokio, pójdę za nim –
napiszę do niego list (jak ten wielki)

odkocham się od księżyca –
mam lepsze ciała niebieskie
i zatrzymania ludzkich serc
w sztolni braw umieram na wycieńczenie wodą

śmiercią widnokręgu
zenitu kloszard zmył wszelkie pogłoski za barter z Gwiazdą Polarną
me przesilenie już dawno wydało wyrok na kurii galopujące placebo

obrońca syren mego grodu

  • wyszczekani głosem swej epoki i pokolenia
  • bezdomni promienni
  • zdradzeni racją
  • głodni miłości
  • prowadzeni ku niebu

zacerowali lukę w prawie ostatecznej nagrody

Uwaga!

Uwaga! W mieście pojawił się sprawiedliwy!

  • wytoczył proces co dzień powstającemu słońcu
  • zadrwił z prawa kłosów i kłamstwa rzęs, fale Dunaju za nie mówiły
  • Utrzymuje, że żyje z dobra, ale ja mu nie wierzę
    gdyż on wierzy w kontrybucję braw
  • Ileż mu złorzeczyłeś , a on był dla ciebie w porządku
    to pospolite ruszenie, a ja „mam swoje prywatne siły zbrojne” w intelekcie czystym
    i duszy namiarze na kryzę polonijnych wici
  • tulił gwiazdy – pochopne marzenia o doliczonym czasie gry
    dla każdego starca. Jego natura i młody duch, a nadto kurtuazja w relacji z ciszą
  • zaczytuje się w Uczcie Platońskiej, walczy z cieniami w jaskini
  • i zrywa z Kosmosem Gombrowiczowskim
  • Nie zawoła – „Dokąd zmierzasz?”, lecz ulepi ze śliny, łzy i pajęczyny
    Romantyczność, byś zakosztował w wierszach Poe’go:
    pluralizmu Miasta ma morzu, Eulalija władając echem ballady o Czarnym planie –
    tudzież zadomowiony w zachwycie orynt
  • nie znam chmur bez nieba, ni kurzu na imieniu o prastarym wschodzie
  • cień padnięty i promień złamany
  • zadośćuczynienie – z otrzewnej Adamastor w podróży ku łonu
  • Czy zatrze się wiatr na młynie ostatniej stacji Kyrie-elejzon?
  • Zamień mnie w naruszenie strefy poligonu uczuć
    To nic, dojrzewam do godności Króla Mrówek, ach jaki dzień szczęśliwy!

Ja buduję w sobie świątynie dymu z komina

  • tańcząc z pochodnią i jej ciepłem, nuncjusz Prawdy o wyrazie drwin ze skały

odliczając kroki po Ziemi złych wyroków

Przeznaczony sztuce

zasłony z łez i susza konwulsji oczu
dywersja pisma w ustach
ustawiczne szanse w molekularnym śnie
dwójka – liczba boska

ubiegam się o pojednanie mnie z Wszechwiedzącym
moje zakamarki duszy szlifuje rzeka
kryniczne kryształy zaśniedzione
czasem niepogody
czasem o wyporności o tysięcy ton zmartwień

czasy niepewne, gdyż pewne
czasy wybaczone skali miary lekceważących świętość
a przecież dzięki niej zamieszkało w nas dobro
ilekroć sięgasz po dym
ilekroć zastygasz jak woskowe piękno na balu rozświetlania kul

obiecuję ci, iż zrzucę balast
z kręgów wyprostowanych zbawieniem
odkąd sięgam wzrokiem za zastygłe pejzaże
wiem o czekaniu dwukropka

zaistniałem w epilogu burzy, a teraz ślina cieknie
na kobietę czystą, na geranium sakry

daj mi ten wiersz, daj mi ten mit, daj mi dosyt
tę autosugestię

bym w uwerturze nocy zapukał do drzwi Melpomeny
bym w prekluzji dnia odciął bilet z salwy ognia przeznaczonego publice
bym dotarł do ryczałtu za każdy moment
zesłany na wygnanie, choć pozostał czysty
w przeddzień zła, którego nie ma, którego nie było, którego nie będzie we mnie

poprzez zdumionych w sobie
boć nie mają nic prócz segmentu brwi
uniesionych przez barbarzyńcę
w akcie opoki woli, gdzieś w dopływie Warty tego

Wzywam Tysiąc spokojnych miast

Człowiek wśród skorpionów
zrywa z Martwą naturą z wędzidłem
Teraz buduje Labirynt nad morzem
mając Miejsce na ziemi z Trzema kobietami
to nie będzie jego Mała apokalipsa
ale Sto pociech, gdyż Cudzołóstwo zostało ukarane

w Pornografii i Ferdydurke
zobaczy Jak długo trwać będą dawne imiona
a także Noc darowana

Innego świata Zapachem kobiety
i Pachnidłem

Teraz wsiadamy w Autobus do hotelu Cytera
Boże, dzięki za Muzeum dzieciństwa

i Pasażerkę obok