uszczypnąłem księżyc, poślizgnąłem
się na promieniu, szept zjadł kawałek morza –
kurtyna uniosła niezbadane
dozgonna miłość do literatury
od północy graniczę ze śmiercią
od południa i zachodu z wyrazami szacunku
powroty mając najważniejsze
cięciwo moja zaśpiewaj tango
będziemy kochali się jak rosa kwiat
jeszcze urwę niebu nocą gwiazdę
za dnia zdetonuję chmurę
uproszę żebraka liścia o jeszcze jednej dzień na gałęzi
wytoczę proces pogodzie jesiennej
za znieważanie obowiązku przekwitania
moment uiścił wpłatę
na potrzeby wieczności