spalą nasze kartki spalą jeziora i ziemia obsunie się
pomiędzy mową a milczeniem
na pół rozdzielając jego gniew i miłosierdzie
to samo miasto ma dwa oblicza cień twojego nazwiska rzuca na matę
pójdę po dym by jabłuszko z warzywniaka nie utknęło
mi w gardle do poetyckości jeszcze wrócę
zostając chrzestnym trudnych pytań – muszę za nie mówić
za miejsce to przepraszam pół serca odstraszy twoje ręce pół
da życie herezji
pogoda na ostatni dzień wakacji nosi w sobie prawdę i córkę
ciasnej skrzyni dokoła powalone drzewa za kwadrat rozumiem
dziękuję